Śnienie – luty 2016
Moje sny nocą zwykle lądują w oazach niedorzeczności .
Rosną tam pokryte bluszczem i kolibrami gotyckie dworce kolejowe
Z kościołów zalanych w czas przypływu ulatują stada aniołów.
Most nad przepaścią nie ma drugiego końca .
Czarny kot i biały ptak przy telefonie. Ołtarz niespodzianek.
Błądzę podziemnymi korytarzami gigantycznego hotelu.
Szukam wyjścia. A kiedy przekraczam szeroko otwartą bramę,
jestem już mocno spóźniona.
Nikt na mnie nie czeka.
Tylko karzeł z czerwonymi skrzydłami przekazuje mi wiadomość:
„Nic nie jest prostsze niż nic” – cieszę się bardzo. Przynajmniej tyle…
Rano parzę świeżo zmieloną kawę.
W uchylonym oknie na białej firance drżąca smuga słońca.
Dźwięk sygnaturki płynie z za rzeki.
Mistrz od Snów i Umierania patrząc na mnie uśmiecha się pobłażliwie.