Z moim przyjacielem – luty 2015
Sądzisz, ze nikt się nie domyśla. Zaklinasz rzeczywistość. Grasz kogoś innego, kogoś ze wspaniałą przeszłością i z nieprzeniknioną tajemnicą .To twój sposób na przetrwanie. Wychodząc z domu starannie zamykasz drzwi tym samym pewnym gestem. Przed tobą jak pies na smyczy kroczy wyniosła uprzejmość i maniery bez zarzutu. Dawno temu opracowałeś dokładnie swój wizerunek. Wędrujesz od galerii do galerii. Czarujące spojrzenie dla pań bez urody, posiadaczek niewłaściwej metryki. Na twarzy uśmiech a w głowie melancholia żółto-brązowa jak wyleniały szerszeń. Dla panów serdeczny uścisk dłoni
W dziesiątkach zamalowanych płócien, których nikt poza mną nie chce oglądać wymieszałeś słodki zapach lawendy i gorycz piołunu. Wszystkie kolory ziemi i odgłosy kosmosu.
Wszystkie wiem i nie wiem.
– Kim my tak na prawdę jesteśmy ? – pytam – patrzysz przed siebie, nie odpowiadasz….
Siedzimy ulubionej herbaciarni gdzieś nad brzegiem rwącej rzeki samochodów, koniec gorącego dnia.
Wiemy już , że nie nauczyliśmy się czerpać piękna z życia, może zatem spróbujemy czerpać piękno z tego, ze czerpać nie potrafimy. Obrócimy klęskę w zwycięstwo!
Pokryte szronem głowy zamalujemy kolorami, zwyrodniałe stawy natrzemy końską maścią, głosowi dodamy świetlistego wigoru i głośno, jeszcze głośniej będziemy opowiadać jaką świetną formę ma nasz duch i ciało!
Pojedziemy do Kadyksu albo na Alaskę.
Albo zostaniemy w domu…i wymyślimy sobie nowe, wspaniałe życie po brzegi napakowane spełnionym dziełem.