Zen – listopad 2016
„Zła sytuacja jest dobrą sytuacją” – powtarzał mój nauczyciel Zen. Przy każdej okazji i bez okazji . Powtarzał to z uporem maniaka. I zawsze, tak samo sentencja ta budziła we mnie tę samą złość.
Ty to możesz opowiadać takie dydrdymały – myślałam – bo życie nie dowala ci tak jak mnie. Wikt i opierunek masz zapewniony. Wygłaszasz nadzwyczajnie mądre mowy z pozycji w lotosie, a ja każdego dnia walczę o przetrwanie, o niezwariowanie. Mało wybrednym żartem jest mówienie mi, ze jestem w „dobrej sytuacji.”
A jednak…Najwięcej nauczyłam się w warunkach kiedy myślałam, że już dalej nie pociągnę. Właśnie wtedy odkryłam w sobie nieznaną wcześniej siłę i odporność. Wlokąc się po wybojach doświadczeń znalazłam swoje poczucie godności. Nawigowałam po oceanie emocji czasami gubiąc kierunek. Zmagałam się ze strachem i znalazłam odwagą. Wreszcie zawarłam pokój ze swoją neurozą budzącą się w najmniej stosownych sytuacjach i dogadałam z pragnieniami, których nigdy nie da się spełnić…
Ale to wcale nie znaczy, że wiatr już nie sypie mi piachem w oczy, że bezszelestnie przemykam się między uschniętymi złudzeniami, że już nie wpadam w rozlewiska szarego smutku.
Ok, ale jedno wiem na pewno – wszystko mija i wiem, że jutro znowu będzie słońce a w mojej głowie ponownie zakwitnie biały głóg.